29.11.2017 - śr
Mam 66 lat i 361 dni.
No i musiałem uzupełnić spożywcze zapasy.
Czekała mnie trudna droga od sklepu do Nie Naszego Mieszkania z targaniem ciężarów i udawaniem przed młodymi dziewczynami, że przystanąłem tylko na chwilę opierając torbę o murek, żeby coś tam poprawić.
W pracy, tzn. w Szkole, Najlepsza Sekretarka w UE poradziła Mi, tak z dobroci serca, mimo że jestem Jej Szefem, żebym Świętą Torbę Dyrektorską zostawił na miejscu, to będzie lżej. Faktycznie, jest Ona ciężka - naturalna (chyba?) skóra, jakieś metalowe wzmocnienia. Przystałem na to, aczkolwiek z pewnymi oporami, bo przecież niezbędne rzeczy musiałem wziąć.
- Jak nie wezmę kluczy do Nie Naszego Mieszkania i będę tam stał z ciężarami nie mogąc wejść, to uprzedzam - wstępnie zabiję, a potem będę łkał! - spokojnie zaakcentowałem znany, zwłaszcza kobietom, fakt, gdy czegoś zapominają biorąc ze sobą, z niezrozumiałych względów, piątą torbę, a potrzebne rzeczy zostawiają nawet nie w czwartej, ale może trzeciej lub wcześniej. Mało to nasłuchałem się takich historii?! No i też doświadczyłem osobiście. W końcu nie na darmo mam 66 lat i 361 dni. Po coś żyć trzeba...
- To może jednak niech Pan weźmie Tę Torbę! - zrejterowała.
Nie, nie! - uniosłem się ambicją. Przecież nie jestem Kobietą! Na szczęście!
Kilka razy sprawdziłem niezbędne rzeczy do zabrania wyciągając przy tym bardzo pasowną torbę zakupową.
- Och, jaka ładna torba! Taka w stokrotki i kropki!
Faktycznie nie przyjrzałem się jej przy zakupie z tej strony patrząc tylko na funkcjonalność. Że też Kobiety muszą od razu dojrzeć kwiatki (stokrotki?) i ten cały wzór.
Musiałem w oczach mieć miażdżenie, bo dodała:
Nie, no świetnie Panu pasuje - dalej miażdżenie - to znaczy... mhm...świetnie kontrastuje z Pańskim ubiorem!
Przed wyjazdem do Metropolii ustaliliśmy z Żoną, dla spokoju obojga Dusz, kolejny plan obiadowy, tym razem dziesięciodniowy:
Dzień Pierwszy - pt - obiad w Mieście Przesiadkowym
Drugi - sb - makaron z kurczakiem i z groszkiem
Trzeci - ndz - obiad u Wnuków
Czwarty - pn - makaron z sosem pomidorowym przygotowanym przez Żonę
Piąty - wt - obiad u Teściowej
Szósty - śr - pstrąg
Siódmy - czw - obiad z Córcią
Ósmy - pt - Moja Potrawa
Dziewiąty - sb - halibut
Dziesiąty - ndz - obiad w domu, w Naszym Miasteczku.
Już po drugim obiedzie wiedziałem, że halibuta znowu szlag trafił! Coś nie ma szczęścia!
A było tak:
Za poradą Żony miałem sobie zrobić makaron z drobno pokrojonym kurczakiem i groszkiem.
Udałem się do Naszych Osiedlowych Delikatesów (jak ta nazwa przyjemnie brzmi) i zapytałem panią:
- Czy są płaty kurczaka? - po czym widząc jej nierozumiejący wzrok, dodałem: - Czyli filet!
- O, tam! - rzuciła wzrokiem w stronę chłodziarek i wróciła "do swojej pracy".
- Proszę pani, ja się nie znam i czy może mi pani pokazać?!
Wyraźnie się zdziwiła, ale rzuciła "swoją pracę" i zapytała:
- Pojedynczy czy podwójny?
- Pojedynczy! - odparłem pewnym głosem , bo miałem wyraźne instrukcje od Żony.
- Aaa, to na jeden obiad?! - skwitowała pojednawczo.
Kiwnąłem głową.
Gdy ten incydent zrelacjonowałem Żonie, skomentowała:
- Widocznie nie spotkała się z taką ignorancją!
Żona zaczęła Mi tłumaczyć, jak zrobić obiad. Na wstępie chciała się skoncentrować na makaronie, ale nawet Ja stwierdziłem, że to przesada.
Zaiskrzyło, ale mimo tego dalej podawała Mi warianty A, B i C, a potem ("jeśli nie będziesz chciał, to można...") A', A", B', B" i C', C", i dalej A' - pkt 1,2,3 i A" - pkt 1,2,3, więc, gdy chciała przejść do litery B, gwałtownie Jej przerwałem. PRZECIEŻ JA CHCIAŁEM TYLKO ZJEŚĆ MAKARON Z KAWAŁKAMI KURCZAKA!
Ochłonęła, ale jak przyszło do podsumowywania, natychmiast wpadłem.
- Jak byś Mi nie przerywał, to już byś dawno wiedział!
W końcu, za trzecim razem, dobrze powtórzyłem. Ale według mnie na nauczycielkę by się nie nadawała. Nie można przecież dzieciom, zwłaszcza płci męskiej, podawać wersji: A - A' - 1,2,3, A" - 1,2,3, itd.!
Z tego jednego obiadu zrobiły się dwa (za poradą Żony drugą część zamroziłem i mam ją odmrozić dzień przed spożyciem), więc halibut przepadł, bo z Mojej Potrawy nie zrezygnuję.
A dzisiaj był pstrąg. Zgodnie z planem. I uzupełnianie zapasów spożywczych. Co to się, Panie, działo!
Jutro idę na obiad (ciekawe, czy dorównają Mojemu pstrągowi) i do Cinema City na "Morderstwo w Orient Express" do Nowej Potężnej Przytłaczającej I Robiącej Wrażenie Galerii w Metropolii. Razem z Moją Córcią, którą zaprosiłem. Zaszpanuje się, tym bardziej, że Ona jeszcze nie była, a ja Wiochmen, Małomiasteczkowy, miałem okazję już być, co prawda przypadkowo, jadąc do Wnuków, ale jednak.
Moja Córcia ma na imię tak, jak Moja Żona...
Dzisiaj Bocian zadzwonił dwa razy. Jednak mnie nie opuścił.