poniedziałek, 24 września 2018

24.09.2018 - pn
Mam 67 lat i 295 dni.

CZWARTEK (20.09)
No i po obliczeniach efektów mojej pracy okazało się, że tak naprawdę wysprzątałem połowę mieszkania.

Reszta po powrocie.
Dzisiaj już kompletnie nie miałem pałeru - zmęczenie materiału, a w głowie siedział jutrzejszy wyjazd.
Od rana bowiem "jadę" - logistyka i pakowanie, czyli niby chleb powszedni, ale jednak.

Oczywiście nie było tak, że 8 dni pobytu w Naszym Miasteczku wypełniło nam sprzątanie. Różne życia toczyły się równolegle, a tych żyć jest nieskończenie wiele i niektóre z nich zahaczały o nas.
A to wybuchła afera, bo nasza ulubiona Sąsiadka Z Dołu, lat 73, w ogródku, jak co roku cięła na zimę deseczki na krajzedze (mówiąc po naszemu), tym razem tak, że rozharatała sobie lewą rękę z całkowitym odcięciem palca wskazującego lub też nasza Zarządczyni na zebraniu wspólnoty znienacka nam zakomunikowała, że za remont oranżerii musimy zapłacić 5,5 tys. złotych.

Sąsiadka nadal robi wszystko sama, oczywiście na razie jedną ręką, opowiadając przy kolejnym papierosie o różnych jednoręcznych technikach ubierania się, mycia, gotowania, robienia zakupów, itd. Znikąd nie chce pomocy, a zwłaszcza od swojej rodziny, która chciałaby ją w dobrej wierze zamknąć we własnych, obcych dla niej, pieleszach, i zawsze odpowiada:
- To co będę robiła?!  - Siedziała i oglądała telewizję?!
Nam imponuje. Nie tylko dlatego, że cały wypadek przyjęła ze stoickim  spokojem, ale z powodu jej trzeźwego stosunku do życia i nie użalania się nad sobą. Jest aktywna, jeździ co rusz na jakieś wycieczki, okolicznościowe spotkania, do sanatoriów, a ostatnio chodzi, nawet teraz z tą ręką, cztery razy w tygodniu po cztery godziny, na kurs komputerowy twierdząc, że i tak stuka w klawiaturę jednym palcem, więc z tym wypadkiem nie ma problemu. A Żona na jej zlecenie wcześniej kupiła jej laptopa do ćwiczenia w domu i do innego kontaktu ze światem.
Jutro będą jej zdejmować szwy i zmieniać opatrunek.
- Jak tylko ręka wydobrzeje, to sobie jeszcze trochę desek na zimę potnę na krajzedze. - Wcale się nie zraziłam.             - Widocznie tak musiało być! - Będę tylko bardziej uważać.
Lubimy ją.
Za to nie lubimy naszej Zarządczyni.
Cały czas mówiła, że koszty remontu pokryje wspólnota, by na jej zebraniu wygłosić komunikat wypierając się, że wcześniej mówiła inaczej, po którym Żona dostała tłumionego szału, bo kłamstwa, szachrajstwa i oszustwa nienawidzi. Za chwilę byłaby nie do opanowania, a znam ją. Nic specjalnego by się nie działo, żadnych rękoczynów, fruwania przedmiotów w powietrzu, itp., tylko słowa. A i tak wszyscy by pryskali do domów, a Zarządczyni pierwsza. Więc Żona gwałtownie zebranie opuściła i zostałem sam. A ponieważ jestem ostatnio oazą spokoju i szermierzem dyplomacji, doprowadziłem do tego, że wspólnota przegłosowała wniosek, aby pokryć koszty remontu ze wspólnych funduszy.
Zarządczyni, na którą wszyscy narzekają na zasadzie polskiego gadania i narzekania dla gadania i narzekania, zamiast ją wymienić, gwałtownie i bezpowrotnie nastawiła nas do siebie negatywnie.
No cóż, są ludzie i ludziska.

Jak się okazało, logistykę musieliśmy zmodyfikować.  Zwierzchnictwo postanowiło, że 9. października w Stolicy odbędzie się konferencja dyrektorów szkół. Tak więc, niejako po drodze do Pucka, zatrzymamy się w Stolicy na trzy dni, a cały powrót do Naszego Miasteczka o te dni ulegnie przesunięciu.
W tym wyjeździe do Stolicy są dwa szczęścia. Pierwsze, że nie spotkam urzędnika, mimo że to jego instytucja organizuje konferencję, który gnębi mnie i nęka od czerwca tego roku w sprawie rozliczenia dotacji wykazując się niekompetencją, chaotycznym działaniem i ledwo skrywaną histerią. Bardzo szybko się okazało, że jest pod straszną presją swojej szefowej, więc się zachowuje, jak się zachowuje, mimo że jest człowiekiem kulturalnym. Mam zamiar kiedyś mu powiedzieć z dobrego serca, prywatnie, jak rozliczenie będzie już zamknięte, żeby zmienił pracę, bo się wykończy. Żona skwitowała to inaczej tłumacząc go przede mną:
- Wpadł w kupę gówna i próbuje wypłynąć!

Drugie szczęście to takie, że będzie okazja się zobaczyć z Zaprzyjaźnioną Szkołą, a to zawsze dla nas gratka zawodowo-towarzyska. Ostatnio widzieliśmy się  Toruniu.

Otrzymaliśmy wreszcie grafik spotkań z Biedroniem.
Jest jedno w świetnym miejscu, w Pucku, ale niestety wcześniej, przed naszym przyjazdem. Przeanalizowałem całość    i wytypowałem kilka miast, w pobliżu których w danym okresie naszego miotania się możemy być. I się zapiszemy.       To pewne.

PIĄTEK (21.09)
No i wyjechaliśmy do Metropolii.

Nawet udało się nam wyjechać, jak na nas, bardzo wcześnie, bo o 09.00. Ale i tak, mimo małej ilości TIR-ów                  i stosunkowo niedużego ruchu, podróż nas wymęczyła. Postanowiliśmy w przyszłości robić ją w dwóch ratach,               z noclegiem po drodze w jakimś ciekawym miejscu.
Wieczorem dobił mnie przegrany mecz z Argentyną w siatkę - przez ból głowy praktycznie nie przespałem nocy.

SOBOTA (22.09)
No, ale trzeba być profesjonalistą.

Życie prywatne sobie, a zawodowe sobie. Więc samotnie i samodzielnie podołałem wszystkim obowiązkom w szkole, by po południu pojechać pociągiem do Rodzinnego Miasta.
Pretekst był jeden - mecz naszej Miedzianki z Legią. Na stadionie stawił się Brat, Bratanica ze swoim facetem, Bratanek, no i ja.
Oprawa meczu i sam stadion na wysokim poziomie, gra obu drużyn niezła, a wynik dla nas fatalny - 1:4. W dodatku równolegle Polska przegrała z Francją 1:3 i na mistrzostwach świata zrobiło się nieciekawie. Nie popsuło mi to jednak humoru.

NIEDZIELA (23.09)
No i  w niedzielę rano jeszcze raz oglądaliśmy ten sam mecz w telewizji.

Bo całe to bractwo jest kompletnie sfiksowane na tle piłki nożnej i swojej drużyny.

W tym czasie karawana trzech aut w deszczu żmudnie i powoli zmierzała w stronę Polski. Do kraju wracało Zagraniczne Grono Szyderców przy wsparciu Ojca i Brata Q-Zięcia, Byłego Teścia Mojej Żony oraz Ojca Pasierbicy prowadzącego  dużego towarowego busa, co było kluczowe dla całej przeprowadzki.

PONIEDZIAŁEK (24.09)
No i wystarczy powiedzieć, że dzisiaj na Jeleniej pojawił się na parę dni Q-Wnuk.

Bo Zagraniczne Grono Szyderców razem z Q-Wnuczką jutro wraca do Niemiec, by pozamykać kilka spraw i za parę dni ostatecznie wrócić do kraju.
Szykuje się ciężki okres.


W tym tygodniu Bocian zadzwonił dwa razy i wysłał jednego wzruszającego smsa.