poniedziałek, 30 października 2017

30.10.2017 - pn

Mam 66 lat i 331 dni.

No i byłem z teściową na cmentarzu.
Wczoraj, po powrocie z Rodzinnego Miasta, zadzwoniłem do Niej i się umówiłem przed cmentarzem dzisiaj o godz. 11.00. Umówić się - niby prosta czynność, ale nie z Nią! Tak ma.

Rano tradycyjnie poszedłem piechotą do Szkoły i w jej pobliżu zorientowałem się, że są straszne korki. Oczywiście nie dotyczyły mnie i z dziką satysfakcją egzekwowałem na przejściach dla pieszych swoje prawa pchając się wprost pod samochody. Jednak nawyki kierowcy i solidarność z nimi się odezwały. Odkryłem naturę i przyczynę korków! Piesi!!! Wykorzystują bezczelnie prawo  egzekwowane przez nich po zmianie ustroju politycznego i gospodarczego, a więc na pasach ostentacyjnie zwalniają, niczego nie słyszą, zwłaszcza klaksonów, bo chodzą w słuchawkach, pary chodzą objęte, a to spowalnia rytm kroków, piszą smsy lub grają (trudno dostrzec!), babcie lub dziadki chodzą o laskach, a to trwa. Ale najgorsze jest to, że chodzą w odstępach 2-3 metrowych, jeden za drugim, i jak już skończą defilowanie z lewej lub prawej, to się zaczyna analogicznie odwrotnie, czyli z prawej lub lewej. Zamiast, barany, skrzyknąć się i zebrać, np. w dziesiątkę i przejść razem, to chodzą indywidualnie. A kierowcy stoją, brak płynności i korki rosną.
 Doszedłszy do takiego odkrycia, zbliżając się właśnie do pasów, miałem zatrzymać wszystkich idących za mną i wytłumaczyć im ideę powstawania korków, ale akurat nikogo za mną niestety nie było. To chociaż tyle zrobiłem, tymczasem(!), że nie pchałem się pod auta, a jak mnie które puściło, to rączo przebiegałem po pasach machając ręką w podzięce, chcąc skrócić męki kierowcy.

W Szkole-Pracy byłem sam. Więc łatwo mi było narzucić sobie ostry reżim i postanowić wyjść o 10.00, ze względu na Teściową i ze względu na fakt, że średnio się orientuję w niuansach i środkach komunikacyjnych Metropolii. Jak tylko wychodziłem, oczywiście od razu pojawiły się trzy osoby-interesanci, żeby chociaż naraz, więc miałem 15 min. w plecy. Ale i tak bym zdążył, gdyby nie kierowcy-debile! Jechali, tzn. stali na torach tramwajowych w korku, chyba przez baranów-pieszych idących na cmentarz, więc za każdym razem tramwaj podjeżdżał do danego przystanku w 10. ratach. Zastosowałem względem Teściowej manewr wyprzedzający i napisałem, że się spóźnię. Już na miejscu Teściowa okazała się być bardzo wyrozumiałą, bo przecież Ona wie najlepiej, jak jest ze środkami komunikacji miejskiej, a Zięć, no cóż, przecież to kierowca, tylko chwilowo podszywający się pod pieszego.
W drodze powrotnej, jadąc płynnie(!) tramwajem do centrum, ucięliśmy sobie niezwykle sympatyczną pogawędkę. Chyba muszę popracować nad sobą i stać się jeszcze milszy dla Niej-Teściowej.

A jeśli chodzi o korki, to przemyślałem wszystko! Będę rzucał się na pasach egzekwując swoje prawa! Bo w końcu przez nich-kierowców spóźniłem się na spotkanie z Teściową. A to jest niedopuszczalne. No i nie będę robił z siebie starego, to w oczach młodych, kretyna, to w oczach wszystkich pieszych, zatrzymując ich przed wejściem na pasy!

Dzisiaj Bocian nic nie przysłał!