12.11.2017 - ndz
Mam 66 lat i 344 dni.
No i skończył się pierwszy zwykły dzień.
Taki, którego nie miałem od dawna, bez historii, codzienny. Ale w tym kilkusłownym opisie zawarte są same pozytywy.
Kocham Codzienność. Bez napinania się z powodu "konieczności", np:
- dłuższego wypoczywania, tego wymyślania i organizowania, przygotowań. Parę lat temu, w okresie wakacji, wyjechaliśmy z Żoną aż na trzytygodniowy objazd po Polsce. Po trzech dniach oznajmiłem, że Ja już w pełni wypocząłem i mógłbym wracać, i co Ja jeszcze będę robił przez ponad dwa tygodnie? O mało nie popsułem wyjazdu Żonie, ale zgrozą wiało.
- przygotowania Świąt, tych naszych dwóch głównych i jakiegoś Ich spędzenia. Może z powodu tej chorej atmosfery, która rozpoczyna się już 2. listopada w mediach i sklepach (całe "szczęście", że jest Wszystkich Świętych, bo inaczej radosne dzwoneczki i basowy głos Mikołaja rozbrzmiewałyby od 1. września, a może nawet i wcześniej, a nasze oczy tak wcześnie cieszyłyby pięknie przystrojone, roziskrzone choinki i tak mocno byśmy się wzruszali przy okazji różnych reklam) i może z powodu wielu moich różnych złych doświadczeń rodzinno-świątecznych.
Kocham również powtarzalność Codzienności. Analizując tę cechę i obserwując towarzyszące Nam Zwierzaki, doszedłem do wniosku, że mam naturę psa. Żona z kolei ewidentnie ma naturę kota.
Korzystam więc z okazji, że dzisiaj nic specjalnego się nie działo i uporządkuję jedną rzecz wyjaśniając, że w nazewnictwie miejscowości obowiązuje następująca hierarchia:
- Stolica
- Metropolia
- Bardzo Duże Miasto
- Duże Miasto
- Miasto
- Miasteczko
- Wieś
- Wieś - Kolonia.
Dzisiaj Bocian w żaden sposób się nie odezwał.