21.11.2017 - wt
Mam 66 lat i 353 dni.
No i kolejny element dołożył się do naszej Codzienności.
Wczoraj wieczorem Żona zaproponowała, aby dwa ostatnie odcinki I sezonu "Suits" (polskie "W garniturach") obejrzeć na naszym telewizorze, który przywiozłem Terenowym. To taka Nasza tradycja, można powiedzieć - oglądanie wieczorem jednego lub dwóch odcinków jakiegoś serialu, o którym wiemy, że jest na poziomie i ten poziom mamy szansę sami zweryfikować.
Żona nie ogląda telewizji od dawna, Ja przestałem od czasu Dobrej Zmiany. Najpierw zniknęły z pola moich zainteresowań wszystkie telewizje państwowe, a potem moja niechęć i zniesmaczenie przeszły na pozostałe. Oglądam jeszcze tylko sport, i to bardzo wybiórczo. Słuchamy też "Trójki", ale coraz rzadziej i boimy się, co się z Nią stanie.
Telewizor, który Nam został w spadku po Poprzedniej Właścicielce Naszego Mieszkania, ma gorszą jakość obrazu, jest mniejszy i, mimo że płaski, cięższy. Toteż ochoczo przystałem na pomysł Żony, zwłaszcza że przed zamianą przytomnie zmierzyła wnękę i stwierdziła, że nowy się tam zmieści.
Trzeba dodać, że dostęp do jakichś kabli z tyłu starego telewizora był utrudniony (ponoć dziwne wejścia, gniazdka, końcówki, usytuowanie - tu cytuję Żonę), ale dała sobie z tym radę, bo w odłączaniu i podłączaniu takiego sprzętu jest dobra.
Ja się do takich rzeczy nie pcham. Dobrze, że umiem pilotem włączyć i wyłączyć telewizor lub radio, dać głośniej lub ciszej, no i zmienić program. Jak chcę zrobić coś innego, to robię "na małpę", ale potem Żona do niczego nie może dojść i zazwyczaj pyta rozedrganym głosem:
- Jak Ty to zrobiłeś?!
- Skąd mam wiedzieć!
- Ale co przyciskałeś?! - nie daje za wygraną.
Wie, że niczego nie uzyska, a pyta chyba po to, żeby mnie pognębić.Wzruszam ramionami, więc mam kategoryczny zakaz robienia czegokolwiek poza wymienionymi wyżej.
- Wołaj mnie, jak coś chcesz! I niczego nie dotykaj!
Więc wołam i mam Święty Spokój. Moją domeną są rzeczy proste: szpadel, łopata, taczka, młotek, siekiera, piła, imadło, itp., ewentualnie bardziej wyrafinowane, jak kosa, kosiarka, wiertarka, gumówka, itp. To jest mój żywioł, do ogarnięcia, i w tym jestem dobry. Może dlatego, oczywiście między innymi, tak dobrze się czułem w Naszej Wsi. Jeśli do tego dodać Przyrodę i Pilsnera Urquella...
Wytargałem tę staroć do sąsiedniego pokoju i przyniosłem nasz telewizor. Do wnęki pasował, jak ulał, więc zadowolony już chciałem się oddalić, bo swoje zrobiłem, czyli użyłem siły, a teraz od myślenia, czyli jak podłączyć, była Żona (ostatnio ukuła takie powiedzenie: "Jedno jest mądre, a drugie silne. I tak powstały małżeństwa!"), gdy nagle padło:
- A gdzie jest kabel?!
- Jaki kabel?! - z miejsca, obronnie, zacząłem rżnąć głupa.
- Nie rżnij głupa! - jak widać Żona mnie zna. - Przecież żeby podłączyć, potrzebny jest kabel zasilający!
- Kazałaś przywieźć telewizor, to przywiozłem. Skąd miałem wiedzieć, że kabel też trzeba wziąć?! Nie znam się na tym! A poza tym chyba jest od tego starego telewizora.
- Nie, no ja się załamię! Przecież to nie będzie pasować!
I nie pasowało. Kretyni producenci muszą robić wszystko w sposób urozmaicony, jakby nie mogli zunifikować.
Odstawiłem nowy telewizor do sąsiedniego pokoju i przytargałem z powrotem stary. Żona pod nosem ciskała przekleństwa - te dziwne wejścia, gniazdka, końcówki, usytuowanie. Ja przytrzymywałem ciężar się nie odzywając. Dopiero, gdy wszystko zadziało, zdobyłem się na odwagę.
- To może niech Gospodarze wyślą ten kabel kurierem?
- Tak trzeba będzie zrobić! - odpowiada Żona, jakby mniej zdenerwowana.
Po jakichś 20. minutach Żona wchodzi do gabinetu trzymając w ręku kabel.
- Och, kabel! - od razu go poznałem. - Gdzie był?
- Jak Mi Gospodyni odpisała, po poszukiwaniach, że kabla w Naszej Wsi nie ma, od razu mnie coś tknęło. Pogrzebałam w kartonie, który również przywiozłeś, i oto jest.
Wytargałem stary telewizor do sąsiedniego pokoju i przyniosłem nowy. Żona go bez problemu podłączyła, tym razem nic nie mówiąc pod nosem. I zadziałał. To znaczy nie było obrazu, więc żeby się popisać i zmazać tamtą plamę, powiedziałem:
- Trzeba pilotem przestawić z HDMI na AV.
Żona patrząc na Mnie ironicznie i z pobłażaniem przełączyła. Dopiero dzisiaj się od Niej dowiedziałem, że to, czym się tak chciałem popisać, to jest rodzaj łącza. A i tak nie wiem do końca, czy czegoś nie pokręciłem.
Oglądanie przebiegło w fajnej atmosferze. Żona była całkiem spokojna, bo, jak się przyznała, żeby wyładować frustrację, opis całej sytuacji przesłała migusiem do Zagranicznego Grona Szyderców, u których niedawno byliśmy. Bedą mieli używanie na jakiś czas. No i musiała przeprosić Gospodynię za zamieszanie.
Zresztą nie rozumiem, po co to całe zamieszanie. Przecież to jest wiadome i logiczne, że musi być kabel zasilający, żeby jakiekolwiek urządzenie elektryczne mogło działać. Kierowany tą zdobytą wiedzą musiałem przy pakowaniu telewizora kabel automatycznie spakować, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Więc po co ten cały raban. Jest kabel? Jest! Telewizor działa? Działa! To takie oczywiste!
Dzisiaj Bocian na razie się nie odezwał.