22.11.2017 - śr
Mam 66 lat i 354 dni.
No i trzeci wpis dla Zagranicznego Grona Szyderców.
W sobotę, 18 listopada, wyjeżdżaliśmy z Deutschlandii.
Rano wszyscy byli na nogach, a zwłaszcza w kuchni... Atmosfera przedpodróżna - krzątanina, drobne przygotowania, rozmowy, ustalenia. Słowem sympatyczna nerwowość, przez którą w takich razach trzeba przejść.
Żona robiła dla siebie placki z mąki ciecierzycowej, na teraz i na drogę. Więc zajęła dużą patelnię i została tylko mała.
- Co można zjeść na śniadanie? - rzucił całkiem od chcenia Q-Zięć.
- Może zjesz płatki? - zaproponowała w dobrej wierze Teściowa.
- Płatki jem od poniedziałku do piątku, w sobotę jest coś innego, a w niedzielę jajka lub w sobotę i niedzielę są jajka. - odparł Zięć głosem informującym, jakby kto nie wiedział.
- Ja przed drogą jem zawsze płatki, ale po nich jestem szybko głodny. - mistrzowsko dorzuciłem swoje 5 groszy.
- To może zrobię jajka na boczku? - umiejętnie podchwycił Q-Zięć.
- No masz! - Żona się załamała.
- Ale muszę czekać na patelnię, bo na małej nie będę robił dwa razy! - niepotrzebnie Q-Zięć skomplikował sprawę.
- Daj Mu dużą, a sama rób na małej. - starałem się znaleźć wyjście z sytuacji.
- Coś Ty! Czy ty wiesz, ile to wtedy będzie trwało? Będę robiła do dwunastej! - oburzyła się Żona. I dalej mówi do Zięcia:
- Zrób sobie na małej, bo jesteś głodny, a Ja potem Mężowi zrobię drugi raz!
- Nie, nie! - tym razem Ja zaprotestowałem. - Niech robi Q-Zięć, bo nigdy nie wyjedziemy! A Teściowa, zamiast Mi robić jajecznicę, niech się lepiej pakuje!
- Zaczekam. Nie jestem głodny. - Q-Zięć zrobił niespodziewaną woltę.
Na to, niezrażona Teściowa wyciągnęła z lodówki galaretkę z nóżek, którą dzień wcześniej zrobiła dla Dzieci, bo ją lubią i żeby miały po Naszym wyjeździe.
- Och, galaretka! - też ją lubię, zwłaszcza w wykonaniu Żony.
Mój entuzjazm spotkał się z morderczym spojrzeniem Q-Zięcia.
- A Ty nie chcesz jajek? - zapytał Żonę.
- Eh, na boczku... - odpowiedziała z lekkim niesmakiem Pasierbica.
- To co będziesz jadła - dociekał Mąż.
- Robię jajka na miękko! - widać było, że perfidnie miała to zaplanowane od samego początku, ale specjalnie się nie odzywała.
- To dlaczego nie mówiłaś?! Ja też chcę jajka na miękko! - Q-Zięć zrobił woltę po raz wtóry.
- Ale miały być sadzone! Na boczku! - zawołałem zrozpaczony, widząc jak mi uciekają. I nieopatrznie dodałem, w ramach szantażu:
- Bo opiszę to wszystko na blogu!
- Och, to Ja jem na pewno jajka na miękko i koniec! - zabetonował się Q-Zięć. Widać, że jeszcze młody.
- To Ja zjem galaretkę! - zagroziłem chwytając się ostatniej szansy.
Spotkałem się z pogardliwym wzruszeniem ramion Q-Zięcia.
Pasierbica i Q-Zięć zjedli jajka na miękko, Żona placki, a Ja galaretkę. Przecież musiałem być konsekwentny, żeby dać wychowawczy przykład.
I wyjechaliśmy.
Aha! Zięć zagroził, że naśle hakera (ktoś z rodziny Jego Żony, ponoć genialny) na mojego bloga, jeśli ten sobotni poranek opiszę. Żona kazała mi wszystko zapisać na jakimś Łordzie (Prezes Dyzma oznajmił na zebraniu zarządu banku przez niego kierowanego: "Przepraszam, ale dalej zebranie poprowadzi Pan Dyrektor. Ja mam spotkanie z Panem Etranżerem!) i na wszelki wypadek (podstawówka!) wydrukować.
A poza tym gdzie zwykła wdzięczność? Przez okres naszego pobytu została naprawiona rozwalająca się szafa, zmontowana nowa kanapa, przytwierdzony do ściany regał, postawiony płotek, zdemontowana trampolina, co o mało nie przypłaciłem przeziębieniem, ale na szczęście Żona do tego nie dopuściła, powieszone mapa i obrazek, zmontowana w 95% nowa szafa! Fakt, że całe szczęście, że miałem taki front robót, bo inaczej uważałbym, że jako Gość bezużytecznie się zaśmierdywam (zaśmierduję, zaśmierdywuję?) będąc aż 8 dni. Mam taką teorię, że relacja Gospodarze - Goście powinna trwać maksymalnie 3 doby, żeby przy posiłku, w czwartej, Gospodyni się nie wypsnęło:
- Jedzcie, jedzcie! Czemu nie jedziecie?!
Nie wspomnę o Żonie, która zajmowała się wnukami i ogólnie ogarniała codzienne życie.
Więc żeby zaraz nie można było opisać chociaż jednego dnia z pobytu?...
Dzisiaj Bocian do tej pory się nie odezwał.