17.12.2017 - ndz
Mam 67 lat i 14 dni.
No i jestem u Wnuków.
Miałem być u Nich około 11.00, ale wiedziałem, że przez Moje gapiostwo, się spóźnię. Zadzwoniłem więc wyprzedzająco do Synowej, żeby już o 11.05 uniknąć pytań "- To o której będziesz?!" albo "- Czy coś się stało?!"
Przez wrzasko-wycie Wnuków dobiegające mnie ze słuchawki Mojego Świętego Smartfona ledwo mogliśmy się porozumieć drąc się do siebie (to na pewno uszkadza jakieś membrany w Moim urządzeniu, jeśli w ogóle są, bo przez tę elektronikę, to teraz już nic nie wiadomo, nie mówiąc o uszach). Jeśli dodać do tego wpadające regularnie dźwięki Ich ostatniego nabytku w postaci Suni rasy Corgi (radzę sprawdzić w Internecie wzrost i wygląd tego zwierzęcia, to wtedy będzie wiadomo na jakich częstotliwościach nadaje, a zapewniam, że na prześwidrowujących mózg od lewej do prawej, albo odwrotnie), to czułem się, jakbym jechał do gniazda szerszeni.
To Szerszeństwo - stan, który permanentnie zastaję, gdy przyjeżdżam do Wnuków, ostatnio, trochę przez przypadek, udało Mi się zminimalizować. Trzech starszych bowiem wciągnąłem do nauki gry w"3-5-8", oczywiście karcianej. Bardzo Im to zaimponowało. Problemu z intelektem nie ma żadnego, a jedyny to taki, że jeszcze nie potrafią utrzymać w małych rączkach szesnastu kart, które ciągle Im wypadają, więc trzeba się uzbroić w cierpliwość.
Ale warto, naprawdę warto. Rozwija Ich to intelektualnie - matematyka, kombinatoryka, stosunki międzyludzkie, kształtowanie postaw osobniczych, np. empatia lub kontrolowane wybuchy złości, zachowanie w grupie, zdrowa rywalizacja,itp. Ale jest to niczym wobec pięknej ciszy, jaka wtedy panuje. Najmłodszy zajmuje się sobą, a Sunia czując spokojną aurę po prostu śpi.
Ostatnio z tego układu wypadł Wnuk II, ośmiolatek, któremu to chyba zaczęło się nudzić, więc stwierdził, że grać nie będzie i...poszedł w swój świat. To znaczy w świat, w którym jest od dawna, od kiedy ukształtował mu się charakter, świat czytania książek, pomysłów realizowanych na różne sposoby, ale przede wszystkim świat ciszy, co nie oznacza, że nie bierze udziału w ogólnych zadymach. Wnuk I (11 lat) i III (6 lat) spokojnie nadrabiają nieobecność Brata i jest dobrze.
To Mi przypomniało, że ostatni raz uczyłem tej gry w 1982 roku, gdy byłem uwięziony. Na początku, przed formalnym internowaniem, siedziałem w Metropolii przez tydzień w areszcie śledczym razem z dwoma kryminalistami, trochę młodszymi ode mnie. Obaj tam "przebywali" od kilku miesięcy czekając na wyrok sądowy, jeden za handel złotem, drugi za rozbój. Obaj wygłodniali wszystkiego. Więc gdy udało Mi się przemycić talię kart, nauczyłem ich tej gry. I ciężko tego żałowałem. Tak mękolili, że musiałem grać po dziesięć godzin dziennie przez siedem dni aresztu tymczasowego, więc tą grą oczywiście rzygałem. Rzygałbym również wówczas jedynymi dostępnymi w celi TRYBUNĄ LUDU i ŻOŁNIERZEM WOLNOŚCI, ale w tej sytuacji, w krótkich chwilach przerw, kiedy kompani musieli, np. się zdrzemnąć, tytuły te jawiły mi się jako szczyt kunsztu dziennikarskiego i jako szczyt obiektywizmu.
Po czymś takim nie grałem i nie uczyłem tej gry przez wiele lat. Ale dla Wnuków jestem w stanie się poświęcić.
Można powiedzieć, że tradycją się stało, że gdy tu jestem i nocuję, Dzieci mają wychodne. Korzystają z tego skwapliwie i ustaliliśmy, że nie muszą każdorazowo pytać, czy mogą. Mogą dożywotnio, o ile siły mi pozwolą i inne obiektywne czynniki.
Więc zawsze, tak jak i dzisiaj, za jakiś czas zapędzam Wnuki na górę, żeby się szykowali spać.
Słysząc co się dzieje na górze nerwy mam napięte jak postronki, ale zachowuję zimną krew i do Pogotowia Ratowniczego nie dzwonię. Za jakiś czas się uspokaja i słyszę szeptem(?):
- Dziadek!
- Proszę? - też szeptem(?).
- To przyjdź!
Idę na górę i opowiadam Im kolejny odcinek bajki o Krasnoludku Mateuszu. Tę samą, którą zacząłem opowiadać Mojemu Synowi, gdy miał dwa latka. Tylko że On nigdy nie prosił o bonus, tylko cierpliwie czekał na kolejną, a Ci zawsze coś dodatkowo wymuszą. Może dlatego, że widzimy się znacznie rzadziej.
Tak oto w jednym miejscu, czasie i w kręgu pokoleniowym splotły się dwie historie.
Dzisiaj Bocian nadal się nie odezwał.