05.03.2018 - pn
Mam 67 lat i 92 dni.
PONIEDZIAŁEK (05.03)
No i od wczoraj jesteśmy w Naszym Miasteczku.
Gdy weszliśmy do Naszego Mieszkania, uderzyły mnie dwie rzeczy.
Na stole leżała kartka, a na niej dwa tygodnie temu rozpisany przeze mnie cały nasz wyjazd, który właśnie się był zakończył. Wyglądała jak jakieś wykopalisko archeologiczne. Zawierała różne informacje i plany dotyczące naszych miejsc pobytu w okresie tych tygodni i, co najważniejsze, powodowała gwałtowny i błyskawiczny nawrót wszystkich odczuć i doznań z tego okresu. Było to mocno nierealne, bo Ja-Teraz wróciłem do przeszłości, do Siebie-SprzedDwóchTygodni, który ten plan opracowywał i obserwowałem samego siebie sprzed dwóch tygodni, i Ja-Teraz wiedziałem, że ten plan został zrealizowany, o czym Ja-SprzedDwóchTygodni nie mogłem wiedzieć.
Może od tej ciągłej zmiany miejsc odbywającej się w krótkich interwałach czasowych, co jest w wyraźnej sprzeczności z powolnym przemieszczaniem się w czasie i przestrzeni człowieka pierwotnego, a co w drodze ewolucji ukształtowało jego psychikę, powoli wariuję i dostaję swoistego fiksum-dyrdum. Dowodem na to może być fakt, że mimo iż jestem inżynierem, to nikt mi nie powie, że jest to normalne, że Coś ważące kilkadziesiąt tysięcy ton pływa po wodzie lub Coś ważące kilkaset ton lata w powietrzu. Wiem, wiem - Archimedes i takie tam...
Druga rzecz, która mnie zawsze uderza po dłuższej nieobecności, to wielkość Naszego Mieszkania. Hektary, przestrzeń, swoboda.
Nawet Sunia, która, gdy jest z nami w Metropolii w Nie Naszym Mieszkaniu, z racji swoich gabarytów wszędzie przeszkadza, tutaj "gubi się" i jest na swoim miejscu.
Kiedyś będzie nam ciężko się odzwyczaić, gdy sprzedamy Nasze Mieszkanie, a takie są plany.
Cały dzisiejszy dzień poświęciliśmy na reorganizację, uzupełnienie zapasów i aklimatyzację. I wszędzie, gdzie nie byliśmy, od nowa uderzała w nas ta specyficzna atmosfera Naszego Miasteczka.
Bocian zadzwonił dwa razy, a raz nawet, dzięki naszemu Sołtysowi z Naszej Wsi, udało się mu mnie wzruszyć.