06.08.2018 - pn
Mam 67 lat i 246 dni.
PONIEDZIAŁEK (06.08)
No i jesteśmy w Pucku.
Po wielu dniach, chyba nawet tygodniach, upałów, kiedy nie było nadziei, temperatura powietrza spadła na tyle, że można pławić się w chłodzie i nawet lekko zmarznąć. Oczywiście tylko wtedy, gdy "z przyzwyczajenia" nosi się same lekkie bluzki i podkoszulki z krótkim rękawem (dla niewtajemniczonych są to T-shirty).
W Pucusiu spędzimy dwa tygodnie.
Jak zwykle będziemy na urlopie, czyli jednocześnie w pracy. A gdy jesteśmy w pracy, to jesteśmy na urlopie. Taki life!
Prywatnie czeka mnie wielkie blogowe wyzwanie. Chcę zasypać olbrzymią blogową przepaść retrospekcjami płytkimi obejmującymi, z grubsza rzecz biorąc, lipiec, retrospekcjami głębokimi obejmującymi czerwiec i wreszcie najgłębszymi, dotyczącymi prehistorii, czyli maja tego roku!
Służbowo zaś zbliża się wielkimi krokami nowy rok szkolny - 25., więc jest się czym chwalić, wspominać i można się zadumać. Ale ogólnie wieje zgrozą! Bo to jest niemożliwe! Przecież tak niedawno zaczynałem, wszystko pamiętam - emocje, ludzi, problemy i uczucie dumy. Że Coś z Niczego, z Energii Materia, z Ducha Ciało! Jak kto woli!
W tym tygodniu Bocian zadzwonił raz.