29.04.2019 - pn
Mam 68 lat i 147 dni.
ŚRODA (24.04)
No i wczoraj przyjechaliśmy do Metropolii.
Podróż bez historii, ekscesów, ot taka rutyna.
A dzisiaj rano o 08.00 stawiłem się z Inteligentnym Autem do serwisu, do rocznego przeglądu. Byłem wcześniej zapisany, co w zamierzeniu ma zwiększać komfort pracy serwisu i komfort klienta. I tak w rzeczywistości jest.
Siedziałem sobie nad książką w saloniku przy kawie z ekspresu. Obok, za szybami mały stawik z rybami, wszędzie gładź, biel i wymuskana czystość. A po drugiej stronie kompleksu salon z samymi inteligentnymi autami - nówkami.
Żadnego kilkugodzinnego stania nad umorusanym mechanikiem i doradzania mu, jak i co ma zrobić, albo zadawania "mądrych" pytań świadczących, że klient się zna i z torbami puścić się nie da.
Po dwóch godzinach przyszedł młody pan, ten sam, który parę miesięcy temu, przy awarii modułu hamowania, najpierw kazał jeździć go obserwując, by po pół godzinie stwierdzić, że on takim autem, w takim stanie, z serwisu wypuścić mnie nie może.
Miał podobnie, jak wtedy, lekko zaniepokojoną twarz i podobnie zaczął, charakterystycznie wzdychając.
- Przegląd jest skończony, ale - i tu wziął głębszy wdech - z przodu trzeba wymienić tarczę hamulcową i klocki, a z tyłu klocki, a to będzie kosztować... - słowa zaczęły mu wylatywać błyskawicznie - dwa tysiące dwieście złotych.
I nie czekając, aż się zdążę w pełni zdenerwować dorzucił:
- To wymieniamy?
Więc zdążyłem się zdenerwować połowicznie. A to przez mocno ugruntowaną we mnie świadomość, że przecież ja mam "miękką nogę"! A ponadto zaczął docierać do mnie powoli sens jego słów, wcześniej przytłoczony straszną kwotą.
Nagle uświadomiłem sobie w pełni, że my ty autem przejechaliśmy już ponad 72 tys. km, niefrasobliwie śmigamy sobie po świecie, a hamulców brak. Lekko się spociłem wyobrażając sobie różne sytuacje, tym bardziej że przypomniałem sobie swoje zachowanie sprzed lat. Miałem wtedy po raz pierwszy w życiu nowy samochód - Daewoo Nexię. I jeździłem z nim regularnie, co 10 tys. km, na przeglądy.
Przy 30. tysiącach pan nic nie powiedział.
Przy 40. powiedział ho,ho, ho, ma pan "miękką nogę". Może pan spokojnie z tymi tarczami i klockami jeździć do następnego przeglądu.
Przy 50. stwierdził łeee, może pan spokojnie jeździć do 60.
Przy 60. zaczął no nie, może pan spokojnie... gdy mu gwałtownie przerwałem.
Proszę pana! - Ja już spokojnie jeździć nie będę i proszę mi natychmiast wymienić tarcze i klocki.
Spojrzał na mnie ze sporym zdziwieniem, ale to było dawno i komuna ledwo padła, i wymienił.
A Inteligentnym Autem przejechaliśmy ponad 70 tys. km!
Więc z serwisem umówiłem się na piątek. Musiałem mieć czas, żeby skądś skołować taką kasę.
Dzisiaj odezwał się facet "z Madrytu i z Norwegii". No więc on i jego partnerka są zdecydowani kupić Naszego Miasteczko. Tak oto mamy etap II - umawianie się z notariuszem i gromadzenie dokumentów. Umowa przedwstępna będzie może, tfu, tfu, tfu, podpisana w maju, a ostateczna, tfu, tfu, tfu, chyba w sierpniu lub wrześniu.
PONIEDZIAŁEK (29.04)
No i Żona i ja jesteśmy w jakichś cholernych stanach depresyjnych.
A przecież jutro jedziemy na parę dni do Naszej Wsi (nawet się rymuje), więc powinniśmy być w dobrych nastrojach. Ale sprawy są bardziej skomplikowane. Być może klucz do ich rozwiązania zaczął się tworzyć wczoraj w trakcie dyskusji z Helowcami. Byliśmy u nich po raz pierwszy w HeloWsi. Oczywiście z atrakcjami, bo przecież normalnie to u nas toczy się mało spraw.
W tym tygodniu Bocian zadzwonił dwa razy i wysłał jednego smsa.