25.07.2022 - pn - dzień publikacji
Mam 71 lat i 234 dni.
WTOREK (19.07)
No i dzień po publikacji.
Biorąc pod uwagę uwarunkowania, byłem zadowolony, że w poprzednim tygodniu nie dopuściłem do żadnych zaległości.
Dzisiaj byliśmy z Q-Wnukami u kóz, to znaczy u pani, od której kupujemy kozie sery i jogurty, w Powiecie w Kawiarnio-Cukierni i na kąpielisku, które zrekonesansowaliśmy.
Po II Posiłku podlewałem ogródek i skrzynie oraz rozegrałem/rozegraliśmy w upale jeden mecz. Wygrałem 10:6.
Wieczorem prysznice, dzieci gry, a my błogosławione łóżeczko.
ŚRODA (20.07)
No i wstałem o 06.00.
Po to, żeby o 08.00 być w Zaprzyjaźnionym Warsztacie na rocznym przeglądzie Inteligentnego Auta.
Czas przeglądu spędziłem w Kawiarnio-Cukierni przy kawie i przy jakimś śniadaniowym szajsie.
Do warsztatu wracałem piechotą w upale.
Gdy doszedłem do siebie w domu, całą czwórką pojechaliśmy na kąpielisko.
Po powrocie zmontowałem dzieciom basen. I napełniłem go wodą ze studni.
Znowu rozegraliśmy jeden mecz. 10:8 dla mnie
Wieczorem prysznice, oni bajki, a my dogorywanie. Taki podział.
CZWARTEK (21.07)
No i od rana pałowałem się z basenem.
Trzeba było wymienić brudną wodę ze studni na czystą z sieci.
Po I Posiłku pojechaliśmy we czworo do Sąsiadów. Po jajka, masło, mleko i sery.
W Powiecie znowu byliśmy w Kawiarnio-Cukierni.
Po powrocie do domu dzieci same się zapędziły do basenu, bo woda zdążyła się nieźle nagrzać. Mieliśmy iluzoryczny spokój, bo jednak basen trzeba było mieć ciągle na oku. Zwłaszcza gdy panowała podejrzana cisza.
Po południu Q-Wnuk odpuścił nam mecz. Rozumiał nasz argument Czy chcesz wykończyć dziadka i babcię? jak dorosły chłopak.
Znowu podlałem ogródek i skrzynie.
Wieczorem wykorzystałem czas na odgruzowanie się. Gdy Żona z Q-Wnukami przyszli na górę, na dole mogłem spokojnie przygotowywać się do meczu. Z Iranem w ćwierćfinale Ligi Narodów wygraliśmy 3:2.
PIĄTEK (22.07)
No i od rana przygotowywałem górne mieszkanie.
A po I Posiłku pojechałem tylko z Q-Wnukiem na kąpielisko, by po dwóch godzinach spotkać się w Kawiarnio-Cukierni z Żoną i Ofelią (przyjechały taksówką).
Zdążyliśmy wrócić zanim przyjechali goście. Q-Wnuki znowu zapędziły się do basenu i od tej pory towarzyszyły nam wrzaski i kwiki z nielicznymi chwilami ciszy, która powodowała gwałtowny wzrost naszej czujności.
Wieczorem rozegraliśmy mecz. Mimo wcześniejszej rezygnacji Babci, dokończony.
W łóżku oni bajki, my książki.
SOBOTA (23.07)
No i o 13.00 przyjechało Krajowe Grono Szyderców.
Zaraz potem oni we czworo pojechali rowerami do Powiatu, by w Kawiarnio-Cukierni spotkać się z nami (dojazd Inteligentnym Autem).
O 18.00 obejrzałem żenującą porażkę naszych z Amerykanami w półfinale Ligi Narodów (0:3).
Zrobił się więc czas, aby rozegrać aż trzy mecze. Wygrałem tylko raz.
Wieczorem prowadziliśmy rozmowy z dorosłymi aż do północy.
NIEDZIELA (24.07)
No i od rana był ciężki rozruch.
Po I Posiłku pojechaliśmy do Rybnej Wsi, Krajowe Grono Szyderców rowerami, my Inteligentnym Autem, a po powrocie, w upale, na pożegnanie, rozegraliśmy trzy (!) mecze.
Po drobnym posiłku Krajowe Grono Szyderców wyjechało. Zaraz potem goście z góry. Mogłem więc spokojnie obejrzeć mecz o trzecie miejsce w Lidze Narodów Polska - Włochy, na ich terenie. Wygraliśmy 3:0.
Wieczorem podlałem ogródek i skrzynie.
W łóżku niczego nie oglądaliśmy, niczego nie czytaliśmy.
PONIEDZIAŁEK (25.07)
No i Żona twierdziła, że spała jak kamień.
Ja trochę lżej, ale i tak dobrze. Błogosławiony pobyt dzieci.
Od rana przygotowywaliśmy górne mieszkanie dla nowych gości. O 15.30 przyjechała młoda sympatyczna para.
Po ich wprowadzeniu mogliśmy się zabrać za II Posiłek. Tym razem z grilla.
Po południu przygotowywałem niedorobiony wpis. Taką ofiarę pękniętego kondoma. (Nawiasem mówiąc, nomen omen, teraz, za kapitalizmu, chyba nie pękają w trakcie. No chyba że jakiś przedstawiciel Katolo-PIS-u nakłuje mając swoje podstępne możliwości).
Tak wpis mógłby wyglądać zawsze. W szkole podstawowej dostałbym na pewno piątkę, bo wyższych ocen wówczas nie było. No i nie było PIS-u, a komuna programowo zwalczała Kościół. W ogólniaku zaś byłaby to ocena co najmniej dobry. Teraz jednak mam trochę większe aspiracje i nie chciałbym się doprowadzać regularnie co tydzień do odruchów autowymiotnych produkując takie wypociny. Chcę więcej, chociaż sam nienawidzę wszelkich ogłupiających reklam stosujących różnorakie przymiotniki w stopniu wyższym, typu możesz <więcej, szybciej, lepiej, dłużej, mocniej>, itp. Jak widać, nawet w mojej postawie są wyjątki.
Taki wpis mógłby być świetną odpowiedzią i reakcją na uwagi czytających, które można by umieścić we wspólnym mianowniku Za dużo szczegółów!
Wreszcie taki wpis mógłby być reakcją na zdarzające się czasami zachowania Żony. Zwłaszcza w poniedziałki, na przykład dzisiejszy. Taka kropeleczka, a jednak. Ale ponieważ Żona jest najważniejsza, to ten wąteczek zasługuje na oddzielne i bardziej szczegółowe potraktowanie. Ale to już w następnym wpisie.
Ponieważ jestem profesjonalistą i wszelkie podejrzenia o strzelanie fochów lub obrażanie się mierzą(!) mnie z daleka, to informuję, że do tego wpisu wrócę w przyszłym tygodniu.
W tym tygodniu Bocian zadzwonił dwa razy i wysłał jednego pomocowego smsa.
W tym tygodniu Berta zaszczekała raz.
Godzina publikacji 20.02.
I cytat tygodnia:
Jednym z objawów zbliżającego się załamania nerwowego jest przekonanie, że wykonujemy niezwykle ważną pracę. - Bertrand Russell, brytyjski filozof, logik, matematyk, działacz społeczny i eseista.